Obecne czasy to ciągła pogoń za lepszym jutrem, za lepszym życiem, komfortem i wygodą. Nadal jednak część z nas nie przywiązuje wagi do tego na czym śpi – zastane łóżko, zbyt miękki materac, rozkładany narożnik, gdzie pod plecami mamy łączenie elementów leżanki. Wówczas po przebudzeniu rano wstajemy „połamani”, ale mówimy do siebie „rozejdziemy się i jakoś to będzie”. Dlatego dziś pytamy eksperta o to, jak dobrać dla siebie najlepszy materac?
Zdecydowanie. Każdy z nas powinien zadbać o prawidłową ilość godzin snu to po pierwsze, a po drugie zadbać aby spało nam się wygodnie i efektywnie mając na względzie dopasowany indywidualnie materac. Niestety nadal za mało ludzi dochodzi do wniosku, że najwyższy czas pozbyć się starej kanapy i zamienić ją na łóżko z materacem. Śpiąc na łączeniach na przykład rozkładanego narożnika, nasze mięśnie nie odpoczywają w nocy tylko zmagają się z nierównościami leżanki, konsekwentnie powodując u nas dolegliwości bólowe pleców o poranku. Co gorsze zmienia się również kształt naszego kręgosłupa, a to może w znacznym stopniu obniżyć jakość naszego życia w przyszłości.
Kluczowe elementy wyboru materaca to przede wszystkim: ergonomia – optymalizacja ułożenia kręgosłupa, co w efekcie skutkuje regeneracją całego organizmu; higiena – ochrona przed grzybami, bakteriami, roztoczami i brzydkim zapachem; klimat – przepływ powietrza wewnątrz materaca oraz regulacja temperatury i wilgotności; trwałość – odporność na odkształcenia, naciski i przede wszystkim niezawodność i bezpieczeństwo. Dodatkowo warto zwrócić uwagę na posiadane normy jakości i certyfikaty firmy zajmującej się sprzedażą materacy.
Wybór twardości materaca jest uwarunkowany wieloma czynnikami (waga, wzrost, kształt kręgosłupa, kształt miednicy, ułożenie ramion, najczęstsze pozycje podczas snu). Jednakże w praktyce okazuje się, że najprostszy test wyboru to test „dłoni’. Kładąc się na plecach próbujemy wsunąć dłoń pod plecy tuż nad pośladkami. Jeśli można bez trudu włożyć tam rękę, materac jest zbyt twardy. Z kolei jeśli dłoni nie można wsunąć pod kręgosłup, łóżko jest zbyt miękkie. Dłoń powinna napotkać delikatny opór, wówczas mówimy o najlepszej twardości. Test dłoni okazuje się być nietrafny, gdy mamy do czynienia na przykład z pogłębioną lordozą kręgosłupa. W tym przypadku chcąc uniknąć błędu podczas zakupu warto udać się na konsultacje do fizjoterapeuty, który analizując budowę, kształt ciała i zwracając szczególną uwagę na kręgosłup ułatwi zakup odpowiedniego produktu.
Dwie, trzy noce to za mało, aby mówić o źle dobranym materacu. Nasze ciało potrzebuje czasu, aby móc na nowo zaadoptować się do kupionego materaca i w miarę upływu dni, tygodni regenerować się coraz bardziej podczas snu.
Chcąc jednak wyjść na przeciw oczekiwaniom klientom, warto wspomnieć o firmie SleeMed, która posiada w swojej ofercie materace medyczne charakteryzujące się aż 4 stopniami twardości do wyboru. Produkty tej firmy posiadają ruchomą warstwę pianki termoelastycznej – można wyjąć ją z pokrowca, zamienić miejscem z resztą wkładu i uzyskać interesującą nas twardość łóżka. Istotną kwestią jest fakt, iż materace medyczne SleepMed mogą być używane na regulowanych stelażach, pozwalając na zmianę wysokości podgłówka i podnóżka, co będzie przydatne dla osób oglądających w łóżku telewizję lub czytających książki. Takie rozwiązanie wyróżnia markę SleepMed holistycznym podejściem do klienta przyczyniając się do jeszcze bardziej indywidualnego doboru właściwego produktu. Unikniemy błędu zakupu ponieważ będziemy mogli sami wybrać i co ważne w każdej chwili zmienić twardość jednocześnie wiedząc, że kupiony materac medyczny ma odpowiednie certyfikaty i spełnia wszystkie warunki, aby nasz sen był efektywny, a ciało wypoczęte.
Fizjoterapeuta, absolwent Akademii Wychowania Fizycznego im. E. Piaseckiego w Poznaniu. Będąc studentem rozpocząłem swoją praktykę zawodową w NZOZ REHA-MEDIC w Kaźmierzu. Tak wczesne zapoznanie się z metodami terapeutycznymi oraz kontakt z wieloma pacjentami, zaowocowało holistycznym podejściem teoretycznym i praktycznym. Bardzo często w swojej profesji staję się „detektywem”, który musi rozwiązać zagadkę przy której inne osoby rozłożyły ręce. Osiągnięcie w tym przypadku celu terapii dodaje mi skrzydeł, a radość pacjentów okazuje się bezcenna. Bez licznych szkoleń i doświadczenia z szerokim wachlarzem schorzeń/dysfunkcji pozytywne efekty terapii nie byłyby możliwe.